adam Jarzębski

W 1643 roku ukazała się książka „Gościniec albo krótkie opisanie Warszawy z okolicznościami jej…). Był to dość dokładny, pisany wierszem przewodnik po współczesnym mieście. Autor, Adam Jarzębski przeszedł do historii właśnie jako twórca tego opisu. Na co dzień zajmował się jednak muzyką i to profesjonalnie, Był członkiem kapeli rozmiłowanego w muzyce króla Zygmunta III Wazy. Musiał być wszechstronnie wykształcony ponieważ w 1635 roku, w związku z budową Zamku Ujazdowskiego król powierzył mu tytuł architekta królewskiego.
Adam Jarzębski mieszkał w kamienicy przy Placu Zamkowym

A.

warszawskie życzenia

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, codziennych radości, zdrowia i szczęścia, a także wielu warszawskich ciekawostek. A te, naprawdę można odnaleźć wszędzie:

Krzyż upamiętniający śmierć warszawskiego księcia Bolesława IV znajduje się około 110 kilometrów na północ od Warszawy. Tutaj w 1454 roku książe został raniony przez dzika. W wyniku odniesionych ran zmarł. Teren Opinogóry, gdzie znajduje się krzyż był wtedy łowieckim terenem książąt mazowieckich. Aktualnie działa tu Muzeum Romantyzmu, o czym niedługo napiszemy.

A i N

po Powstaniu

Jak wyglądało życie Warszawiaków, którzy po powstaniu trafili w Polskę?

Bardzo różnie. Niektórzy mieli za Warszawą rodziny, które ich wspierały, niektórzy nie, lub nie mieli możliwości do nich dotrzeć. Polegali na pomocy obcych ludzi, czasem znajomych, przyjaciół

Schronieniem dla wielu pogorzelców, między innymi dla Jerzego Waldorffa,czy Poli Gojawiczyńskiej  było Stawisko – gniazdo rodzinne Iwaszkiewiczów w Podkowie Leśnej.

Waldorff w „Czarne owce dla Apolla” tak wspomina tamtejszy pobyt: „Ileż teraz otoczyło mnie znanych twarzy warszawskich! Dziwne powitanie. Oglądałem ich nie po latach, a zaledwie po kilkumiesięcznej przerwie, która jednak zburzyła nasz świat gruntowniej, niżby to mógł uczynić najdłuższy upływ czasu. Dlatego zobaczyłem niektóre oblicza jak gdyby ucharakteryzowane cierpieniem: pożółkła skóra w fałdach, nieoczekiwane zarosty lub dawniej u tak dbałych o siebie kobiet siwizna noszona we włosach z lekceważeniem a w oczach i rysach trwał lęk, chociaż jego źródła zostały w dalekich rumowiskach.

Stroje wreszcie! To powstanie, co zaskoczyło wielu poza domem, w odległych dzielnicach, zmuszało potem – na wyjście z miasta – do brania takiego przyodziewku, jaki był pod ręką w cudzych opuszczonych mieszkaniach lub piwnicach. Teraz więc znalazłem się pośród maskarady sproszonej na Stawisko, tym upiornej, że brali w udział posępni goście, porozumiewający się z rzadka półgłosem.(…) Jarosław (Iwaszkiewicz – przyp. własny) posługiwał się własnymi metodami kojącego wpływania na potępieńczych gości.

Pamiętam go jak co rano z sypialni na piętrze schodził do hallu starannie ogolony, w kolorowym szlafroku jedwabnym, z tureckim fezem na głowie. Majestatyczny, spokojny, na pytanie zebranych jak przedstawia się wojenna sytuacja , odpowiadał, że jest korzystniejsza niż wczoraj, a Niemcy lada chwila pod naporem ofensywy znad Wisły się wycofają i każdy wtedy będzie mógł się brać do odbudowy z ruin swego życia.

Niewiasty ze Stawiska tak zabiegały o gospodarstwo, aby każdy z przybyszów miał i pożywienie, i nocleg, chociażby na podeście schodów, jak sypiał Roman Jasiński, wcześniejszy i późniejszy muzyczny kierownik Radia. Do rytuału dnia nadającego cień regularności naszej tymczasowej egzystencji, należały obiady i kolacje. Duży stół w jadalni pokrywano pięknym obrusem, na którym rozmieszczano jak najciaśniej zastawę z porcelany i sreber, żeby wokół mogło siąść najwięcej biesiadników, rozsadzonych podług wieku i urzędu, po czym z kuchni wynoszono czasem tylko zsiadłe mleko i kartofle, ale podane z widomą elegancją, jak na uroczystym przyjęciu. Takimi kobiecymi zabiegami obecni zmuszeni byli do zachowania najlepszych manier towarzyskich, co również trzymało w ryzach nerwy i swary. Wieczorami pan domu organizował dyskusje na wybrany temat albo też siadał do fortepianu i przegrywano komentując wspólnie, mazurki Chopina, niektóre sonaty Beethovena, czy nawet śpiewano szczególnie lubiane przez gospodarza pieśni Hugona Wolfa. Wtedy bywało, że na chwilę- uniesieni- zapominaliśmy o świecie”.

A.

bohater niepodległości

Józef Piłsudski to w Polsce ikona. Działacz socjalistyczny, polityk, żołnierz, świetny strateg – symbol niepodległości naszego kraju.  Można zadawać sobie pytanie jak potoczyłyby się losy naszego narodu gdyby Piłsudski nie stworzył Polskiej Organizacji Wojskowej, Tymczasowej Rady Stanu, nie stanął na czele Armii Polskiej w 1918 r, nie wygrał Bitwy Warszawskiej? Można też zastanawiać się jak wyglądałby nasz kraj gdyby Piłsudski nie stworzył obozu sanacji, nie poprowadził zamachu majowego – kilkudniowej wojny domowej w której na warszawskich ulicach zginęło około 300 osób, coby pisano gdyby nie sanacyjna cenzura usuwająca całe szpalty  z czasopism?

Józef Piłsudski zdziałał mnóstwo dobrego, ale też podejmował decyzje mocno kontrowersyjne. Jednak pomimo to, cytując Jerzego Waldorffa z „Czarne owce dla Apolla”: „Jakkolwiek surowo może politykę jego sądzić historia, w oczach współczesnych, także wrogów był romantycznym symbolem walk o niepodległość narodu, i gdy złożono go do srebrnej trumny (przyp. własny:maj 1935 r.), kraj był w żałobie, co pamiętam! Wiadomości Lietrackie” dały jego portret na całą pierwszą stronę, zaś pod nim tylko krótki wiersz, właśnie Antoniego Słonimskigo (przyp. własny: teksty Słonimskiego były często cenzurowane)….:

Ciemne Łazienki szumią wiosną.

Pośród tych liści młodych szmeru

Posągi budzą się i rosną

I patrzą w okna Belwederu

 

W pokoju cisza. Pachnie eter.

Lekarz puls bada. Płacze żona

A za oknami Persefona \Wita znów matkę swą Demeter”

A.

 

miejsca pamięci

Warszawa, której angielska nazwa to Warsaw (widziała wojnę) cała jest jednym wielkim miejscem pamięci i cmentarzyskiem. Na większości ulic znajdują się tablice upamiętniające męczeńską śmierć naszych krajanów w czasie okupacji, miejsca komunistycznych kaźni, wspomnienie rzezi Pragi, powstania listopadowego czy styczniowego, i wiele innych. Każde z tych miejsc zmusza do refleksji, ale jedno dla mnie jest szczególnie. To wiąz – dziś już pomnik drzewa przy Pawiaku – obwieszone klepsydrami i często otoczone zniczami. Obok druty kolczaste i resztki bramy dawnego więzienia, ponurego miejsca kaźni wielu uczciwych, czy wręcz bohaterskich ludzi, bo Pawiak w czasie okupacji był największym politycznym więzieniem na terytorium Polski.


Budynek został zniszczony jeszcze przez Niemców. Wiąz cudownie przetrwał jego wysadzenie, a już zimą 1945 r. stał się miejscem pamięci, gdzie bliscy ofiar wieszali klepsydry.

 

A.

Czasem spotykam pewną starszą panią – podpierając się o wózek karmi ptaki.

Niedawno miałam zaszczyt potowarzyszyć jej trochę. Karmi ptaki, bo w życiu była głodna – podczas powstania. Wtedy, jako 10 letnia dziewczynka z Powiśla nieraz jadła chleb koloru zielonej trawy lub taki nadgryziony w piwnicy przez szczury.  Wcześniej, jak jeszcze było się czym wymieniać – przez okopy chodziła na Mokotowską zamienić nadwyżki ich jedzenia na marmoladę. A potem było coraz gorzej. Jej Mama właściwie nie jadła, piła – miała posturę okrągłą więc uważała, że jeść powinno dziecko i bardzo szczupły mąż, a ona zużytkuje zapasy.

Powstanie upadło – cała rodzina trafiła najpierw do kościoła św. Stanisława na Wolskiej, gdzie w ogromnym tłoku spędzili dwa dni.  Nie można było wychodzić ze świątyni, nawet do toalety.  A potem były 3 tygodnie w Dulagu 21 w Pruszkowie. Na codziennych apelach sprawdzano stan zdrowia. Niemcy bali się epidemii tyfusu plamistego, więc nie odpuszczali tych kontroli. Ojciec mojej rozmówczyni wyglądał słabo, ale chory nie był. To uratowało go przed wyjazdem do obozu koncentracyjnego z jednej strony, a pewną śmiercią na tyfus lub w egzekucji z powodu choroby. Ostatecznie rodzina trafiła do pociągu, który zawiózł ich w okolice Częstochowy. Tam, na wsi przeczekali do lutego 1945 r. i wrócili do Warszawy, która dla dziecka wyglądała jak górskie wąwozy. Chodzić można było tylko wytyczonymi szlakami, właśnie jak w górach. Jednak tylko tam, gdzie saperzy umieścili już informację, o tym, że min nie ma. Zejście ze ścieżki było bardzo niebezpiecznie.

Starsza pani wyjmując ser dla swoich podopiecznych z uśmiechem życzyła  mi miłego dnia.

A.

początek najgorszego

Zaczęło się, choć oficjalnie o tym jeszcze nie wiadomo, ale 2 października 1940 r. gubernator Warszawy Ludwik Fischer podpisał rozporządzenie o utworzeniu getta w Warszawie.
Decyzję ogłoszono przez megafony w dniu 12 października, a do 16 listopada wszyscy warszawscy Żydzi mieli zamieszkać w wyznaczonej na tej cel dzielnicy Żydowskiej – dzisiejszym Muranowie, Grzybowie, części Nowego Miasta, fragmencie Śródmieścia Północnego i Powązkach.
Kolejny miesiąc dla wielu tych, którzy się przesiedlali był czasem wyjątkowo trudnym. Trzeba było znaleźć mieszkanie lub pokój lub choćby tylko miejsce do spania w dzielnicach, które w większości zamieszkane były przez ludność żydowską. Trzeba też było zaplanować i zorganizować przeprowadzkę i może przede wszystkim stawić czoła kolejnemu poniżeniu, lękowi przed tym co dalej. Kolejnemu poniżeniu, bo tak naprawdę od czas rozpoczęcia okupacji ludność żydowska była stopniowo ograniczona. Choćby we wprowadzonym zakazie uboju rytualnego na terenie Generalnego Gubernatorstwa, zamknięciu synagog i bożnic i zakazie spotkań w celach religijnych nawet w mieszkaniach prywatnych, zakazie zmiany miejsca zamieszkania bez zezwolenia, obowiązku noszenia opasek z gwiazdą Dawida dla wszystkich powyżej 12 roku życia. Przy najgęściej zaludnionych żydowskich dzielnicach umieszczano tabliczki z napisem „Obszar zagrożony tyfusem, możliwy tylko przejazd”. Dodatkowo ograniczano wypłaty z kont bankowych i wprowadzono obowiązek pracy już dla dzieci powyżej 14 roku życia (Polacy mieli taki obowiązek od 18 roku życia) oraz zmniejszono przydziału kartek na żywność: w sierpniu 1940 tygodniowy przydział chleba wyniósł 750 gram na osobę (Polacy mieli 2x większy).
Po tych wszystkich krokach, zamknięcie ludności żydowskiej nie mogło oznaczać nic dobrego. Tylko kto o zdrowych zmysłach mógł sobie wyobrazić Holocaust?

A.

Helenów

Helenów to fantastyczne, przyjazne dzieciom miejsce zarządzane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. Położone w lesie, przy stawie, jest domem nie tylko dla dzieci, ale też dla koni, alpak, kóz, kur i nawet dla kangra. To wyjątkowe miejsce może służyć dzieciom dzięki dawnym właścicielom: Bronisławie i Kazimierzowi Dłuskim. Bronisława była starszą siostrą Marii Skłodowskiej Curii. Siostry jako młode dziewczyny marzące o studiach obmyśliły plan: Maria nie wiedząc jeszcze w jakim kierunku chce się rozwijać zatrudniła się jako guwernantka. Zarobione pieniądze przekazywała Bronisławie, która ukończyła w Paryżu medycynę. Potem role się odwróciły Bronisława pomogła Marii, midzy innymi goszcząc ją przez pierwszy okres jej studiów na Sorbonie.

Bronisława i Kazimierz mieli córkę Helenę, od której imienia nazwane została okolica. Helena była zdolną, zakochaną w górach kobieta, która zmarła w Chicago w 1920 w wyniku zatrucia gazem.

A.

80 lat później czyli tajemnica Poloniusa z Mokotowa

Książka „Widziałem oblężenie Warszawy” Alexandra Poloniusa to przejmująca relacja i świadectwo dramatycznych wrześniowych warszawskich dni sprzed 80 lat.

Pierwszy raz została wydana w Londynie już wiosną 1941 r. w liczbie tylko 70 egzemplarzy, w Polsce ukazała się dopiero rok temu dzięki Markowi Przybyłowiczowi, który odkrył i przetłumaczył dziennik. Dziennikarz podjął też żmudne śledztwu alby ustalić tożsamość autora, który dla bezpieczeństwa pozostawionej w kraju rodziny ukrył się pod pseudonimem.Okazało się, że Alexander Polonius to Andrzej Marcin Neuman, urodzony w Warszawie w 1907 roku. Absolwent prawa na UW , ukończył także szkołę Nauk Politycznych, a w 1921 r. związał się z London School of Economics, gdzie był wykładowcą.Wybuch wojny został Andrzeja Neumana podczas wakacji u rodziny w Warszawie. Po kapitulacji Warszawy udało mu się przedostać przez Litwę do Rygi a stamtąd dostać się przez Szwecję do Anglii.  Jego pozostała w kraju rodzina miała mniej szczęścia… Oprócz brata Feliksa, który walczył w kampanii wrześniowej i jako jeniec trafił do niemieckiego obozu nie przeżył nikt z najbliższej rodziny Poloniusa. Przetrwał wielokrotnie wspominany w dzienniku rodzinny dom Neumanów  –  charakterystyczna willa z wieżyczką przy ulicy Willowej 5 na Mokotowie.

W.

Azyl

Willa Antoniny i Jana Żabińskich wybudowana a początku lat 30 na terenie warszawskiego ZOO jako mieszkanie służbowe dla dyrektora ZOO  i jego rodziny, było miejscem wyjątkowym. Jan Żabiński przyrodnik, filozof, artysta. Antonina Żabińska pisarka posiadała niesamowite wyczucie do opieki nad osieroconymi zwierzęcymi niemowlętami. Najbardziej  szalonym okresem w historii rodziny była wojna, podczas której przez willę przewinęło się około 300 osób, najczęściej pochodzenia żydowskiego, które przez kilka godzin, dni, tygodni, czy miesięcy ukrywali się tu.  Co niesamowite wszystkie te osoby przeżyły wojnę. Dzięki nim Państwo Żabińscy zostali odznaczeni Medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

A jak wyglądał ten dom w mniej zwariowanych czasach?

Antonina odchowywała zwierzęce niemowlęcia, które często stawały się członakmi rodziny. Jedną z wychowanek była  szympansica Lucy, która miała nawet własny pokój i własne zabawki. Jej porannym rytuałem było zbieganie na dół po całusa od Rysia Żabińskiego, syna Jana i Antoniny. Na zdjęciu pokazane jest właśnie poranne spotkanie. Jeśli z jakiegoś powodu Lucy nie otrzymywała pieszczoty, cały dzień była obrażona.

Bardzo polecamy odwiedzenie willi Żabińskich. Terminy należy potwierdzić 603059758 lub mailowo willa@zoo.waw.pl.

Bardzo dziękujemy za dzisiejsze cudowne opowiadania pani Ewie Zbonikowskiej-Rembiszewskiej za wspaniałe oprowadzenie.