Magiczna, zielona nawet zimową porą, elewacja kamienicy przy ulicy Emilii Plater 14.
A.
Magiczna, zielona nawet zimową porą, elewacja kamienicy przy ulicy Emilii Plater 14.
A.
Warszawa pełna jest magicznych miejsc. Jednym z nich jest przejście między Alejami Jerozolimskimi, a ulicą Książęcą na wysokości Muzeum Narodowego. Szczególnie urokiwe jest w okresie złotej jesieni, kiedy na kolorowo barwią się liście pnączy rosnących na obejmujących chodnik pergolach. Dalej idzie się podcieniami nowego gmachu giełdy, w szumie sztucznego (ale jednak) strumyka z widokiem na neogotycką kamienicę parafii kościoła świętego Aleksandra i sąsiadujący park na Książęcem.
To magiczno romantyczne miejsce, można nazwać zaułkiem giełdowym. Poza nowym budynkiem giełdowym przy ul. Książęcej 4, przechodzi się obok dawnego komunistycznego gmachu Komitetu Centralnego, który żartem historii, po zmianie ustroju, stał się pierwszą siedzibą GPW.
A.
Miło spędzać czas w tak miłym miejscu:
A.
„Dzieci mają wolny wstęp do mego pokoju. Umowa z góry: będzie się można bawić lub tylko półgłosem rozmawiać, albo bezwzględna cisza. Mam na przyjęcie gości małe krzesło, fotelik i stołeczek. Są trzy okna stykające się wzajmnie; środkowe otwarte; parapety nisko – 30 cm nad podłogą. Od szeregu lat codziennie umieszczam krzesełko, fotelik i stołek z dala od otwartego okna, bywa, że je ukrywam gdzieś w kącie. I codziennie wieczorem stoją niezmiennie przy oknie otwartym. Niekiedy widzę jak je od razu zdecydowanym ruchem przesuwają, niekiedy podnoszą cicho i ostrożnie, niemal ukradkiem. Najczęściej nie wiem jak to się stało. W różnych miejscach umieszczałem tygodniki ilustrowane, utrudniałem dostęp do okna doniczkami. I cieszyło mnie jak przemyślnie wymijają pokusy i usuwają przeszkody; otwarte okno zwycięża, nawet gdy wiatr, gdy deszcz, gdy zimno. (…) Dziecku potrzebny ruch, powietrze, światło – zgoda, ale i coś jeszcze. Spojrzenie w przestrzeń, poczucie wolności – otwarte okno.”*
Na ulicy Jaktorowskiej na Woli nadal stoi budynek Domu Dziecka założonego przez Janusza Korczaka i współprowadzonego ze Stefanią Wilczyńską. Nie ma już niestety pokoju doktora z trzema oknami. Pozostała ogromna wiedza pedagogiczna potwierdzona wieloletnią praktyką z której możemy nadal czerpać i historia ludzi, którzy do końca poświęcili się temu co uznawali za najważniejsze.
Podczas wojny Dom Dziecka Janusza Korczaka został przeniesiony na ulicę Śliską 16 – na teren getta. Tam zastała je Wielka Akcja Likwidacyjna. 4 sierpnia dzieci ruszyły w ostatnią drogę na Umschlagplatz a potem do Treblinki.
Korczak kilka razy miał możliwość wydostania się z getta. Nie chciał jednak zostawiać tam dzieci.
*Janusz Korczak „Otwarte Okno” W Szkola specjalna T III 1926/1927
A.
Mogłoby się wydawać, że w Warszawie niewiele jest starych, malowniczych zaułków. Na szczęście jest ich całkiem sporo!!! Wystarczy tylko zejść z utartego szlaku i na przykład zajrzeć w bramę. Ten uroczy zakątek znajduje się przy Trakcie Królewskim, a dokładniej za bramą ogrodu sióstr Wizytek, w części ogólnodostępnej, gdzie znajduje się między innymi kancelaria kościelna:
A.
Rok przed wybuchem powstania warszawskiego – 2 sierpnia 1943 r. w obozie w Treblince wybuchł bunt. Przygotowywano się do jego wybuchu od dłuższego czasu. Tego dnia Niemcy pojechali plażować nad Bug, a o 15:30 wybuchła cysterna z 9000. litrów benzyny. Eksplozja odwróciła uwagę wartowników i umożliwiła grupie około 300 więźniów opuszczenie obozu. Jednym z uciekinierów był Samuel Willenberg – urodzony w Częstochowie syn Pereca Willenberga znanego malarza,wystawiającego między innymi z Kramsztykiem, Wyspiańskim, Malczewskim czy Wyczółkowskim.
Samuel po wielu perypetiach dotarł do Warszawy by odnaleźć ojca trudniącego się wtedy malowaniem świętych obrazów. Wtedy, bo na początku wojny, gdy znalazł się w Warszawie ogłaszał się tak: „Przyjmuję zamówienia na portrety olejne ręcznie malowane z fotografii lub z natury. Ceny bardzo przystępne. Artysta malarz niemowa”. Widać w tak trudnych czasach ludzie skupiali się raczej na sprawach ostatecznych i był popyt właśnie na święte obrazki. Była to praca niebezpieczna, bo jak wspomina Samuel – ojciec nie znał dokładnie symboliki chrześcijańskiej. Dodatkowo ze względu na fatalny akcent Perec musiał udawać niemowę. Jak dołożymy do tego ogólną sytuację w Warszawie: między innymi likwidację bunkru Kryska, w którym ukrywał się Emanuel Ringelblum w marcu 1944, to sytuacja Pereca nie była różowa. Ze względów bezpieczeństwa Perec musiał zmieniać otoczenie i mieszkania.
Gdy wybuchło powstanie Samuel walczył w Batalionie Ruczaj, a jego ojciec mieszkał w kamienicy przy Marszałkowskiej 60. Podczas jednego z bombardowań w piwnicy namalował wizerunek Jezusa. Zmęczyło go także udawanie niemowy. Mieszkańcy z malowidłem łączyli cud przetrwania domu oraz odzyskanie mowy przez Pereca. Aktualnie malunek jest zabezpieczony, ale mieszkańcy nie życzą sobie wycieczek po swoim domu. Kopię malowidła możemy oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego. Na jej odsłonięcie przyjechał sam Samulel.
Perec zmarł w Łodzi w 1947r., a Samuel wraz z żoną wyjechał do Izraela. W Polsce został odznaczony Krzyżem Srebrnym orderu Virtuti Militari oraz dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Warszawskim Krzyżem Powstańczym i orderem Polonia Restituta.
Na emeryturze odkrył w sobie talent rzeźbiarski, a tematyką jego prac był głównie zagłada Żydów. Prace Samuela Willenberga znajdują się między innymi w Częstochowie, gdzie się urodził – pomnik getta w Częstochowie, czy Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. W 2003 w warszawskiej Zachęcie odbyła się wystawa jego prac. Chciał, żeby jego rzeźba przedstawiająca Jana Pawła II stanęła na terenie warszawskiego getta. Samuel Willenberg zmarł w 2016 r.
fot.Adrian Grycuk źródło Wikipedia
A.
A.
W pałacyku przy Al. Ujazdowskich 23, podczas przedwojennych pobytów w Warszawie mieszkał dyplomata Jan Gawroński wraz z żoną Lucianą Frassati Gawrońską. Luciana, córka założyciela włoskiej La Stampy i siostra wyniesionego na ołtarze brata – Pierra Giorgia Frassati, była osobą niesztampową.
Dzięki niej, na tyłach Nowego Światu pojawił się, zachowany w formie resztkowej do dnia dzisjeszego, pasaż Italia. Prawdziwą odwagą Luciana wykazała się w czasie wojny, kiedy pracowała na rzecz polskiego ruchu oporu. Na zlecenie premiera rządu RP na uchodźctwie przewoziła przez granice różne materiały i kosztowności. W styczniu 1940 roku podstępem – jako nianię swoich dzieci wywioła z Polski żonę Władysława Sikorskiego – Olgę Zubrzewską. Z samym Mussolinim wynegocjowała uwolnienie 101 krakowskich profesorów w wieku powyżej 40 lat. Odwagą i pewnością siebie przerwała rabunek pasażu Italia przez Wermacht w 1942 roku. A to tylko nieliczne dokonania.
Luciana po wojnie nie wróciła do Polski – ale wspomagała Polaków organizując akcje charytatywne. Dzięki jej wstawienncitwu Polacy mogli oglądać w telewizji relację z objęcia przez Karola Wojtyłę stolicy Piotrowej.
Sam pałacyk został wybudowany w 1924 r. według neobarokowego projektu Marcina Weinfelda. Niestety w czasie wojny został spalony i przy powojennej odbudowie nie odtworzono mansardowego dachu ani części dekoracji. W czasie wojny, jako budynek w dzielnicy niemieckiej, pałacyk mieścił siedzibę dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski. Przed pałacykiem 1 lutego 1944 roku doszło do zamachu na Franza Kutcherę.
Po wojnie w pałacyku mieściła się m. innymi ambasada Jugosławi, potem Serbii. Po latach procesu spadkobiercom Gawrońskich udało się odzyskać zagrabioną własność.
Nie wiemy jakie są plany dotyczące pałacyku – na razie wyglada trochę jak tajemnicza barcelońska willa z powieści Carlosa Ruiza Zafona.
A.
Bardzo lubimy Warszawę w długie weekendy. Miasto bez ludzi, korków na ulicach – ideale warunki do spacerowania, jeżdżenia na rowerze i poznawania. A jeśli nie byliście jeszcze przy warszawskich tężniach to koniecznie odwiedżcie plac Hallera i nawdychajcie się solanek z Ciechocinka.
A.