Na stawach Brustmana planowana była wielka przystań, ośrodek rekreacyjny, a wkoło system daszków pergoli chroniących przechodniów przed deszczem. Moi rodzice, którzy sprowadzili się na Wawrzyszew w 1979 r. pamiętają, że na początku na stawach działała wypożyczalnia rowerów wodnych, a czystość wody pozwalała na kąpiele.
Potem kąpieli zakazano, ale nadal można było spacerować, karmić kaczki, czy łowić ryby, a co dla mnie najcenniejsze – po kilkudniowym silnym (-10 stopniowym mrozie) i rodzicielskiej wizji lokalnej, można było jeżdzić na łyżwach: wyszaleć się podczas wyścigów, czy amatorskich meczów hokeja. Czasem ktoś ze starszych, doświadczonych łyżwiarzy uczył nas jazdy do tyłu, piruetów czy eleganckiego wyskoku. Na zamarzniętym stawie były z dwie szufle, do odgarniania śniegu (z czym nigdy nie było problemu).

Jakiś czas temu wyprowadziłam się z Wawrzyszewa – czy nadal zimą jeździ się tam na łyżwach? Nie wiem. Czasy już inne i lodowisk nie brakuje, choć mnie osobiście serce boli jak muszę jeździć w tłumie, w koło i słuchać muzyki, przy której stanowczo nie odpoczywam.
Same stawy i ich otoczenie klika lat temu wyremontowano i można miło spędzić czas spacerując wokół nich – kacze towarzystwo gwarantowane:)
A.